Więcej władzy dla dzielnic

[Przegląd Prasy.]

Więcej władzy dla dzielnic

Dzielnice będą miały rzeczywisty wpływ na to, co dzieje się w Lublinie i większe pieniądze na remonty. Na proponowane zmiany muszą się jeszcze zgodzić radni.

Nad zmianami w statutach rad dzielnic sekretarz miasta Krzysztof Łątka pracuje razem z mieszkańcami od kilku miesięcy. Akceptację radnych dla swoich pomysłów próbował już nawet uzyskać w czerwcu, ale radni nie zgodzili się wtedy na jego propozycje. Nie zaakceptowali m.in. zapisu, że ratusz obowiązkowo musiałby pytać radę dzielnicy o opinię na temat planowanych inwestycji czy nazewnictwa ulic. Zdaniem radnych oczekiwanie na zdanie mieszkańców paraliżowałoby pracę urzędu miasta.

Łątka nie składa broni i już ma przygotowany kolejny projekt uchwały. Jeśli udałoby się przyjąć proponowane przez niego zmiany, nie doszłoby w przyszłości do sytuacji jak teraz, gdy protest sędziów zablokował wybory uzupełniające do rad dzielnic. W tej chwili swoich rad nie mają: Czechów Północny, Czechów Południowy, Czuby, Rury, Konstantynów i Śródmieście. Aby przeprowadzić wybory, musi powstać Miejska Komisja Wyborcza. Według obowiązującego statutu - choć nie nakazuje tego ustawa - komisji musi przewodniczyć sędzia wskazany przez prezesa Sądu Rejonowego. Tymczasem żaden sędzia się na to nie zgodził. W nowym statucie nie byłoby konieczności powoływania na tę funkcję sędziego.

Kolejne zmiany, to uniezależnienie ważności wyborów od frekwencji, która zwykle jest bardzo niska i przesunięcie terminu wnoszenia propozycji do budżetu z września na czerwiec, dzięki czemu dzielnice mogłyby mieć wpływ na budżet. Natomiast Łątka zrezygnował z konieczności uzyskania opinii rad na temat inwestycji i nazw ulic.

Jednak zmian nie należy spodziewać się zbyt szybko. Na październikowej sesji radni dopiero mogą się zgodzić na rozpoczęcie konsultacji społecznych. W ostatecznym projekcie uchwały znajdzie się miejsce dla wnoszonych uwag. Łątka przypuszcza więc, że mieszkańcy prawdopodobnie do urn pójdą w maju. - Jako praktyk życia politycznego wiem, że ludzie chętniej głosują, gdy jest ładna pogoda - tłumaczy.

Na tym nie koniec dobrych wiadomości. Łątka zgłosił do prezydenta miasta wniosek, by w projekcie przyszłorocznego budżetu na najpilniejsze wydatki dzielnice mogły przeznaczyć nie milion złotych jak teraz, a dwa miliony. - To nie są duże pieniądze, bo wychodzi zaledwie po kilkadziesiąt tys. zł na każdą dzielnice. Jednak ci, którzy są najbliżej problemu, najtrafniej mogą je wykorzystać - tłumaczy Łątka. Wymienia np., że dzięki temu milionowi można było w wielu miejscach zrobić nowe chodniki czy place zabaw.

Dzielnice, które nie mają swoich rad, nie będą poszkodowane. Łątka zaproponował prezydentowi, by na ich potrzeby przeznaczyć dodatkowe pół miliona zł. Na co je wydać, będą mogły podpowiadać np. działające w dzielnicach stowarzyszenia czy nawet spółdzielnie mieszkaniowe.

Dzielnicowi radni na razie mają za sobą szkolenie. 40 osób w Krasnobrodzie uczyło się, jak lepiej definiować swoje potrzeby, a później rozmawiać na ich temat z urzędnikami.

Po co nam rady dzielnic?

Rady dzielnic to jednostki pomocnicze rad gmin. Ich kompetencje oraz sposoby wybierania członków zapisane są w statucie, który nadają rady gmin. W przypadku Lublina rada miasta. Łątka chce, aby rady dzielnic mogły wyrażać swoje opinie co do planowanych w dzielnicach inwestycji i co do działania na ich terenie miejskich jednostek. Rady dzielnicy mogłyby również zgłaszać wnioski do planu zagospodarowania przestrzennego. Do ich zadań należałaby też współpraca z policją, strażą miejską i pożarną w zakresie zwiększenia bezpieczeństwa.

Źródło: Gazeta Wyborcza Lublin 2008-09-29